niedziela, 2 października 2016

"Zemsta" (Riuuk suprise) cz. 6.5

Nie spała dzisiaj w ogóle przepełniona ekscytacją. Oto ostatni weekend września! I jej ukochane dni targów alchemichnych w ukochanym mieście! Uwielbiała jesień! Cóż to za cudowna pora roku, kiedy można nosić długie płaszcze, kiedy żniwa idą pełna parą i można dostać zwykle niedostępne rzeczy. Szykowała się na ten wyjazd już od tygodnia!
- Amon! Jedziesz ze mną? - Zapytała zniecierpliwiona, zakładając płaszcz i zarzucając pusty plecak na ramię.
- Przykro mi moja droga, jednak muszę odmówić. - Siedział w ludzkiej postaci przy biurku i czytał jakąś starą księgę, którą dzień wcześniej kazał sobie przytargać z biblioteki. Podobno planuje zostać nowym nauczycieli od magicznych stworzeń i chowańców. Cóż.., Nie skakała z radości. Jeszcze czego!
Bez słowa opuściła pokój i pomknęła korytarzem. Był bardzo wczesny ranek. Nawet słońce nie zamierzało jeszcze przebudzać się ze swego coraz dłuższego snu. Mknęła korytarzem bezszelestnie mimo iż po piątkowej im prezie u chłopaków wątpiła, czy musiała się jakkolwiek wysilać. Chrapanie z niektórych pokoi było głośniejsze, niż niektórych smoków. Pośpiesznie pomknęła przez plac i stanęła przed teleporterem. Wymówiła magiczną formułkę i skoczyła w magiczne wrota. Czuła jak wiruje z zawrotną prędkością i kręci si e wokół własnej osi. Obrzydliwe uczucie. Kiedy stanęła chwiejnie na nogach oparła się plecami o kamienna balustradę otaczającą teleport w Mieście Wróżek i próbowała opanować mdłości. Jeden z wielu pojawiających się potencjalnych kupców spojrzał na nią i wykonał prawie niezauważalny gest. Mdłości natychmiast minęły.
- Nie ma za co. - Młody, najwyraźniej czarodziej mrugnął do niej okiem i ukłonił się zdejmując czapkę. Po tym teatralnym geście pognał w tłum kierujący się w stronę targowiska w samym centrum miasta. Uśmiechnęła się pod nosem i poszła w jego ślady. Mimo wczesnej pory potencjalnych nabywców nie brakowało, bowiem kto pierwszy, ten lepszy. Riuuk już zdążyła przekonać się na własnej skórze o tej prostej prawdzie i wyciągnęła małą listę z kieszeni na piersi. Przechadzała sie między stoiskami i butkami, a magia miasta dodawała wszystkiemu uroku, ponieważ mimo mroku wszystko świeciło się fluorestencyjnym blaskiem. Miłym dla oka i tworzącym niezwykłą atmosferę. Oglądała setki, tysiące przedmiotów. Od najprostszych ziół, po super skomplikowane magiczne destylatory. Podeszła do jednego ze stoisk i kupiła to czego najbardziej szukała. Kolby, mieszadełka, rurki i pipety. Wszystko wyglądało niby normalnie oprócz tego, że miały lekko niebieską lub fioletowawą barwę i mieniły się bardziej niż normalne szkło. Jednak wtajemniczeni wiedzieli, że to specjalny kryształ odporny na wszelkiego rodzaju magiczne, trujące, przeklęte i zakazane substancje jakie istniały. Cena była dość wysoka, jednak po dłuższych negocjacjach uargumentowanych tym, że jest biednym uczniem akademii... ( yhm, jasne) i bierze praktycznie dwa komplety, pomogły wynegocjować cenę zadowalającą obie strony. Udało się zdobyć również pozostałe rzeczy z listy i kilka dodatkowych, bardzo rzadkich ziół. Dodatkowo otrzymała w prezencie tajemniczy medalion, przy zakupie amuletu przeciw urokom i specjalnej bariery magicznej uaktywniającej się przy zagrożeniu życia np. kiedy niespodziewanie ktoś zaskoczy cię tchórzliwym atakiem od tyłu lub strzałem w plecy. Amulet był mały, lecz emanowała od niego tajemnicza moc. Miała wrażenie, że sprzedawca chciał się go szybko pozbyć, ponieważ sam nie za bardzo wiedział co to jest i dostał gratis do zamówienia na coś innego. Zauważyła, że widnieją na nim runy z pradawnego języka. Cóż... w Akademii musi być jakaś książka o czymś takim...
Już miała wracać, gdy zauważyła elfa handlującego małymi stworzonkami. Podeszła do niego i zagadnęła:
- Co ma pan tutaj ciekawego? - Uśmiechnęła się promiennie. Nienawidziła zakupów chyba, że chodziło to takie jak tutaj. - Widzę trujące żaby i magiczne koty. - Kucnęła i przyjrzała się jednemu z nich. Koloru takiego samego jak ten mały skurwiel Chesh.
- A droga panienko polecam stylowe bransoletki przemieniające się w jadowite węże...
- Nuda... O! Ma pan żaka czerwonokrwistego! - Wstała i pochyliła się nad małym pojemnikiem i przechyliła głowę patrząc na białą jaszczurkę, u której byłe widoczne wszystkie naczynka krwionośne. Sprzedawca nie ukrywał zdziwienia i zrozumienia. Już wiedziała, że się dogadają. Taka jaszczurka, byłaby idealnym towarzyszem dla jej żaby, ponieważ obydwa gatunki żyły w tym samym środowisku.
- Panienka interesuje się czymś...hmn... bardziej zabójczym? - Mrugnął porozumiewawczo, na stojący obok niej mężczyzna odsunął się lekko.
- Dwanaście złotych monet, ale że jesteś taką uroczą dziewczyną mogę puścić za jedenaście.
- O nieee. - Mruknęła i zaśmiała się. - Przecież za tyle jestem w stanie kupić cały zestaw ksiąg alchemicznych! - Zaśmiała się jeszcze głośniej. - Wiem że możesz puścić za siedem, bo i tak wiem, że kupiłeś taniej.
- Dziesięć! - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Osiem! - Poruszyła brwiami do góry i w dół.
- No doobra niech stracę. - Złapał się teatralnie za czoło. - Osiem i dziesięć srebrników. I ani miedziaka niżej!

Opakowaną magicznie jaszczurkę schowała do plecaka i koło południa zaczęła zbierać się do domu jedząc kupioną po drodze malwe, duży, czerwony i kwaskowy owoc.



- Co tu się dzieje do jasnej cholery?- Wracała z comiesięcznego wielkiego targu alchemicznego w Mieście Wróżek i jak zwykle zataczając się w wymiotnym dance macabre po wyjściu z teleportera wpadła na tłum gapiów.. Tłum! To mało powiedziane! Cały plac był pełny, a tuż obok niej wznosił się początek bariery magicznej. Nauczyciele wykrzykiwali opętańczo anty zaklęcia, jednak zbyt słabe. Obładowana zakupami stała niepewnie zwłaszcza, że co chwilę tłumek gapiów niczym małe czerwie gramolili się w tą i z powrotem szukając bardziej zgniłych kawałków mięsa w swojej zdobyczy. W dłoniach niosła zapakowane, bardzo trudne do zdobycia kolby odporne na najbardziej żrący kwas nawet o magicznych właściwościach. Może nie była dobra z gotowania, ale w alchemii mało było jej równych. No cóż... Szóstka zobowiązuje...
Uczniowie krzyczeli i dopingowali. Usłyszała imię którego wolałaby nie usłyszeć. Kilian,... co on znowu odwalił? Oparła się o jeden ze słupów chroniących teleporter i próbowała przejść do akademika torując sobie drogę siłą. Zwykle nie było to dla niej problemem lecz tym razem tłum wciągnął ją niczym wir wodny, nie wiadomo jak dobrym pływakiem jesteś wir zawsze wygrywa... Zwłaszcza, kiedy trafisz w samo jego serce. Wywróciła oczami, gdy kolejny chłopak próbował ją odepchnął i odbił się od jej barku klnąc pod nosem. Czy oni nigdy się nie nauczą?
Nagle usłyszała znajomy głos. Jak ona miała... Clarysse? Casandre? Nieeee....
- Clare do cholery! - Jakiś nauczyciel wydarł się do ucha, aż podskoczyła. W tym samym momencie ziemia zadrżała. Pudełko i kolby na nim chybotały się na granicy upadku. Zaczęła balansować nimi lecz wtedy jakiś dzieciak podstawił jej haka. Kolby leciały przed siebie niczym przeźroczyste nieloty mające nadzieję na wzbicie w powietrze, a ona rzuciła się za nimi. Nagle wszyscy umilkli. Nawet dyrektora przestało być słychać w tylej części głowy poprzez telepatię. Kiedy wreszcie stanęła w dziwacznej pozycji Z jedną nogą w górze, wyciągniętą do przodu na której końcu znajdowała się gruszkowata kolba mieniąca się lekko niebieskawym kolorem, w ustach trzymała dwa mieszadła niczym jakieś dziecko udające wampira z pomocą paluszków. Jedno zakończone małą łopatką drugie spiralą. W lewej ręce wyciągniętej do tyłu dwie kolby i pokrzywione rurki, a w prawej pudełko średnich rozmiarów. Wyglądała jakby robiła odwróconą jaskółkę, czyli jak... idiotka. Nagle zdała sobie sprawę z ciszy, która nastała i spojrzała przed siebie. Miała nadzieję, że jaszczurce nic nie będzie... Jednak doszła do wniosku, że ma teraz większe zmartwienia...
- Kurwa ty chyba sobie kpisz! - Patrzył na nią z niedowierzaniem i irytacją. Nie wiedziała czy ma się śmieć czy płakać kiedy zorientowała się, że stoi w samym środku bariery, a mały naszyjnik mieni się fioletowym blaskiem... A więc takie zastosowanie miał ten tajemniczy amulet, który dzisiaj dostała gratis...

< Ale się wkopałam... ;_: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz