środa, 12 października 2016

Niemagiczni cz. 20 (Riuuk)

Zszedł po drewnianych, skrzypiących schodach. Poczuł się dziwnie ze świadomością, że zostawia ją samą w pokoju. Zmarszczył brwi i wysunął szczękę do przodu. W sumie... sokoro puściła jego dłoń i spała spokojnie czemu miałby nadal przy niej siedzieć? W końcu wzruszył ramionami odganiając tamte myśli i skupił się na cudownym zapachu bijącym z kuchni. Dotarli na dół, a światło wstającego słońca niemal go oślepiło. Zmrużył oczy stając w widnej kuchni. Deszcz nareszcie przestał padać, a ponure chmury odeszły w dal. Matka Emily stała przy kuchni smażąc coś na patelni, a gruby warkocz równie ognistych włosów co jej córki wił się na plecach aż po pas. Odwróciła głowę i spojrzała na niego promiennie.
- Lubisz jajecznice? - Zapytała mieszając zapewne nieprzygotowaną jeszcze potrawę na sporej patelni, a kogut na podwórzu zapiał dumnie.
- Jasne! - Zatarł dłonie ku głośnemu burczeniu w żołądku. Przeszedł przez pomieszczenie i usiadł przy sporym stole stojącym na środku kuchni - jasnego, przestronnego pomieszczenia o równie jasnych meblach i dużych oknach z widokiem na jakiś mały sad. Pracował kiedyś w takim...
- Twoja dziewczyna nie schodzi na śniadanie? - Spytała kobieta uśmiechając się i kładąc patelnię z gorącą jajecznicą na środku stołu i zasiadła do niego. Jedno miejsce majaczyło pustką. Miejsce obok niego. Prawie zakrztusił się gorącą herbatą.
- Ona nie jest moją dziewczyna proszę pani. - Z trudem powstrzymał zgryźliwą ironię w głosie. Na szczęście opanował się w porę i tylko uśmiechnął rozbrajająco. - To moja towarzyszka podróży. - "Przymusowa" - dodał w myślach.
- Aha... no niech ci będzie - popatrzyła na niego tym charakterystycznym spojrzeniem mówiącym "tak, jasne..."
- Śpi i nie chcieliśmy jej budzić. - Dziewczynka w porę zmieniła temat na bezpieczny. Riuuk miała by być jego dziewczyną? O mało nie parsknął śmiechem. Jeszcze czego. Chyba nigdy nie będzie aż tak zdesperowany.

Odsunął się od stołu i pogładził po brzuchu. Uwielbiał to uczucie. Jedyne czego mu brakowało do szczęścia to...
- Killian! - Krzyknęła Emily zza jednych z wielu drzwi w tym nie małym domu. - Przyszykowałam ci wodę do kąpieli. Musisz wreszcie doprowadzić się do porządku! - Zdziwiła go wołając po imieniu. W sumie nie przeszkadzało mu to. Tak, tego mu było trzeba! Zerwał się i podziękował za posiłek. Szybko pokonał drogę na górę. Cicho wszedł do pokoju i patrząc na spokojnie śpiącą dziewczynę z niespodziewaną ulgą zaczął szukać czystych ubrań w swoim plecaku.

Obudziła się sama w pomieszczeniu, Światło wystałego już słońca lekko oślepił ją na chwilkę. Zasłoniła dłonią oczy, by przywyknąć do jasności dnia. Odkryła się. W pomieszczeniu było ciepło i przytulnie. Spojrzała na różowy sweter i dresowe spodnie. Momentalnie zarumieniła się na twarzy, a grymas wściekłości wpłynął na jej twarz. Nienawidziła go za to. Tak bardzo ją obnażył. Nienawidziła tej cholernej bezradności!
Kichnęła zamaszyście.
Wstała, a gołe stopy dotknęły zimnej podłogi. Nadal była słaba, a jej ciało potrzebowało energii. Rozejrzała się po pokoju. Jakieś meble w pastelowych kolorach pomalowane dokładnie, lecz niezbyt wprawnie. Drogie lustro nad toaletką naprzeciw łóżka. Ciemny zydel obok jej nóg najwyraźniej przyniesiony z innego pokoju. Mały stolik po drugiej stronie, a na nim pusta szklanka i miska z pływającą chusteczką w czystej wodzie. Otarła czoło i wstała. Ostrożnie i chwiejnie. Podparła się o drewnianą ścianę i obejrzała się w poszukiwaniu jakiegokolwiek źródła energii... Chwila! Uderzyła się zamaszyście dłonią w czoło i dotknęła wisiorka na szyi. Na szczęście nadal tam był... w sumie musiał tam być... Złapała go w dłoń i zaczerpnęła zgromadzonego źródła energii. Ku jej niebywałemu zdziwieniu źródło było prawie całkowicie wyczerpane. Niemożliwe! Jakim cudem! Czyżby była w tak złym stanie, że jej ciało samo zaczerpnęło jedynego koła ratunkowego? Zwykle zdarzało się to przy większych ranach lub po morderczych misjach, przez które potrafiła jedną nogą stać za krawędzią dzielącą świat czynnej egzystencji z wiecznym kołem życia i śmierci decydującym o odrodzeniu lub wiecznej pustce...
Opierając się o ścianę dotarła do okna i z niemałym problemem otworzyła oporne okiennice. Nabrała w płuca świeżego powietrza zaskakująco ciepłego i chwyciła gałąź drzewa rosnącego tuż przy domu. Pożółkłe, jesienne liście zaczęły opadać jeden po drugim od konara, który chwyciła w stronę reszty potężnego drzewa. Czuła jak przybiera na siłach. Mocno skupiła się i zaczęła przyswajać wlewającą się w nią energię niczym upragnioną wodę do uschłej rośliny. Po chwili jabłoń stała w połowie naga, a ona zamknęła okno przeciągając się i siadając na krześle przy ścianie.
Drzwi uchyliły się cicho, wręcz złowieszczo mimo dnia, a wszystkie myśli trapiące jej głowę opuściły ją momentalnie jak ptaki niebo przed burzą. Wszedł do pokoju w rozpiętej koszuli i rozczochranych, mokrych włosach. Spodnie nisko zawiązane pokazywały szary pasek bokserek. W jednej ręce trzymał ręcznik i pocierał włosy z tyłu głowy, a w drugiej niósł kubek. Zdezorientowany rozejrzał się po pokoju. Kiedy ją dostrzegł szczęka wróciła do normalnego stanu z wysuniętej postawy. Spojrzał na nią pytająco.
- Widzę, że już lepiej się czujesz księżniczko. - Mruknął i postawił kubek na stoliku przy łóżku. - Wracaj do łóżka bo nie po to tak wypruwam sobie flaki byś dalej się doprawiała i zdrowiała nie wiadomo ile- warknął, a kostki dłoni zbielały mu gdy mocniej ścisnął ręcznik.
- Nagłe uzdrowienia bez pomocy magii się nie zdarzają, więc wracaj grzecznie do łóżeczka - Uśmiech... Ironiczny, wkurwiający uśmieszek.
Wstała gwałtownie i już pewnie podeszła do niego szarpiąc za koszulę. Ku jej satysfakcji zdziwił się i nawet nie zamierzał tego ukrywać.
- Widzisz królewiczu - wręcz wysyczała te słowa. - Cuda się zdarzają - uśmiechnęła się i machnęła dłonią w geście proszącym o odejście. - Dasz mi się przebrać w spokoju?
- Heh - mruknął i zmieszał się stojąc dalej w drzwiach. - Co ci zależy czy będę w...
- Zamknij się i po prostu wypieprzaj - warknęła dość głośno.
- O! Ktoś tu wstał lewą nogą. - Droczył się z nią. Co za dupek!
Ale jaki przystojny dupek...

<Królewiczu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz