wtorek, 4 października 2016

Inna, niż inne cz.2 (Killian)

    Siedział przy długim stole, opierając głowę na ścianie i gapił się za okno. Profesor jeszcze nie przyszedł, więc w klasie wciąż panował szum, uczniowie śmiali się i dyskutowali głośno.
    Westchnął pod nosem. Nie przepadał za lekcjami. Nigdy nie chodził do szkoły i uczył się tylko tego, co uważał za przydatne, a teraz musiał siedzieć na tyłku przez kilka godzin, i słuchać jak kolejne stare pryki opowiadają bez entuzjazmu o jakiś średnio interesujących pierdołach (których sam nauczył się już dawno), rzucając jakieś suche, encyklopedyczne fakty i definicje. Nie wiedział tylko, czy bardziej wkurza go to, czy te cholerne przerwy, kiedy musi wysłuchiwać pisków nastolatek, które obrabiają sobie nawzajem dupy za plecami i obserwować jak przemądrzali gówniarze chwalą się swoim pierwszym papierosem, czy kieliszkiem wódki.
    Zabębnił ze zniecierpliwieniem palcami w blat szkolnej ławy, przy której siedział sam, mimo że miejsca znalazłoby się na cztery osoby.
    Chciałby już stąd wyjść i zająć się czymś ciekawszym. Mógłby iść do biblioteki i poczytać o faktycznie interesujących rzeczach, jak Teoria Ruchów Magicznych. Wciąż jeszcze jej nie ogarnął i był na siebie strasznie wkurzony z tego powodu.
     Spojrzał na zegarek. Profesor powinien przyjść za kilka minut. Potem jakaś godzina wegetacji, godzinna przerwa obiadowa, kolejne pięć godzin spektakularnej nudy i będzie wolny.
     Usłyszał trzask drzwi i spojrzał w ich stronę, z zadzieją, że profesor historii światów chociaż raz nie spóźnił się piętnaści minut, które potem zabierał im z przerwy. 
     W progu nie zobaczył jednak przysadzistej postaci nauczyciela. Stała w nich dziewczyna, dość wysoka, kilkunastoletnia. Długie, ciemne włosy spływały jej po plecach i opadały na zaczerwienioną twarz. Miętosiła ze zdenerwowaniem brzeg mundurka i rozglądała się nerwowo, co chwila spuszczając wzrok. Przez chwilę miał wrażenie, że chce się odezwać. Potem, że uciec. Najwyraźniej zrezygnowała z obu pomysłów, bo drżącą ręką zatrzasnęła drzwi. Potem wbijając wzrok w czubki butów, przemaszerowała wzdłuż ściany, starając się ignorować spojrzenia reszty uczniów, którzy zresztą po chwili wrócili do swoich spraw. Zatrzymała się w kącie i podniosła na sekundę oczy, by poszukać wolnego miejsca.
    Przeklął w myślach. Tylko jego ławka była wolna.
    Obserwował z rosnącym zrezygnowaniem, jak dziewczyna przemyka okrężną drogą, by nie wejść pomiędzy innych uczniów, w jego stronę. 
     Zatrzymała się przed nim i bawiła przez chwilę palcami.
     - Cześć - powiedziała nieśmiało. - Ktoś tu siedzi?
     Westchnął cicho, obrzucając ją spojrzeniem.
      Oparł głowę na ręce.
     - Nie... - mruknął bez entuzjazmu.
     Uśmiechnęła się delikatnie, jakby gratulując sobie w myślach sukcesu i położyła na stole dużą, dziewczęcą torbę ze swoimi rzeczami.
     - I ty też raczej nie powinnaś - dodał, gdy przerzucała nogę przez ławę, by na niej usiąść.
     - Słucham? - chyba miała nadzieję, że się przesłyszała.
     Dostrzegł cień paniki w jej oczach.
     - Kojarzysz "ławki przegranych", w których lądują tylko ludzie bez znajomych?
     Skinęła głową.
     - To właśnie takie miejsce. Usiądź tu raz, a masz przerąbane do koooońca szkoły - przeciągnął teatralnie, obserwując z satysfakcją, jak panikuje coraz bardziej.
     Westchnęła i spojrzała na niego z rezygnacją, jakby chciała powiedzieć, że woli mieć przerąbane nawet do końca życia, jeśli nie będzie musiała powtarzać procedury pytania o wolne miejsce. Jakby na potwierdzenie usiadła niepewnie i chowając się za torbą, rozejrzała po klasie.
     - Jak wolisz - mruknął, przesuwając bliżej swoje rzeczy.
     Do tej pory nie musiał dbać o to, że były rozpieprzone po całej ławce.
     Dziewczyna obróciła się do niego, odgarniając włosy z zaróżowionej twarzy.
     Nieśmiałe spojrzenie niebieskich oczu przeanalizowało go szybko.
     - Jestem Corinne Hunter. Możesz mówić mi Cori - wyciągnęła do niego małą dłoń.
     - Killian Flynn - powiedział, patrząc na nią z typowym, cynicznym uśmiechem. - I najlepiej w ogóle do mnie nie mów, jeśli chcesz gadać z kimkolwiek innym.
     Cofnęła, lekko zdezorientowana, drżącą dłoń, której nie uścisnął.
     - Więc... Dlaczego siedzisz w "ławce przegranych"?
     - Ja? Po prostu tu usiadłem. Zanim nie dołączyłem do tej klasy, nie było tu czegoś takiego.
     - Ahh... - mruknęła wyciągając książki z torby.
    Chciała zapytać o coś jeszcze, ale w tym momencie nauczyciel wszedł do klasy i kazał jej się przedstawić. Wybąkała cicho kilka standardowych formułek, nie podnosząc wzroku z blatu stołu. Profesor patrzył z rosnącym współczuciem i podejrzliwością, to na nią, to na Killiana. Za którymś razem ten drugi pomachał do niego, uśmiechając do niego szyderczo.
     Chłopak ziewnął głośno i oprał głowę na ścianie.
    Założył ręce na piersi, czekając na koniec lekcji. Gdy wreszcie miał zabrzmieć upragniony dzwonek, nauczyciel położył na pierwszej ławce kilka kartek.
    - Tutaj macie tematy prezentacji. Dobierzcie się w pary i na lekcję za dwa tygodnie je przygotujcie.
    Killian przeklął pod nosem. Ciekawie z jakim przerywem wyląduje w grupie. Znowu dobiorą mu tego, kto zostanie bez pary.
    Nagle poczuł na sobie błagalne spojrzenie.
    - Bądź ze mną w grupie. Proszę, proszę, proszę - uderzała dłońmi o blat.
    - E... spoko?


    Siedział przy stole w obszernej jadalni, wbijając wzrok w sufit i przeżuwał mięso, rozkoszując się samotnością. Jeszcze tylko pięć godzin, powtarzał sobie w duchu. Tylko pięć.
    Nagle ktoś postawił talerz na miejscu przed nim.
    Opuścił wzrok i zobaczył Cori, która poprawiając sobie spódniczkę mundurka, usiadła na ławie na przeciwko.
    - Cześć - przywitała się cicho.
    Patrzył na nią przez chwilę, bez słowa przeżuwając jedzenie. Speszyła się.
    - Tobie chyba bardzo zależy, żeby nie mieć znajomych - powiedział w końcu.
    Poprawiła grzywkę, wiercąc się niespokojnie.
    - Jeśli ludzie tutaj... - zaczęła, mieszając łyżką zupę - ...nie znając mnie, spiszą mnie na straty, bo rozmawiam z kimś, kogo oni nie lubią, to znaczy, że nie są warci mojego czasu.
     Zaśmiał się.
     - A ja jestem? - oparł się na łokciu i wbijał w nią ciekawskie, cwaniackie spojrzenie.
     Wzruszyła ramionami i zlizała z warg resztki kremu pomidorowego. Wsunęła sobie do ust kolejną łyżkę.
     - To się okaże - odchrząknęła i wyciągnęła z torby papierową teczkę. Otworzyła ją i wyjęła z wierzchu kartkę.
     - To nasz temat - powiedziała, kładąc ją przed nim. - Dynastia Horywood i ich Wieczne Wojny. Wiesz coś o tym?
     Popijając wodę, wyciągnął dłoń i przyjrzał się tekstowi. 
     - Powiedzmy. Coś tam czytałem - odłożył szklankę na stół. - To było na Podniebnych Wyspach, nie? W czterdziestym dziewiątym?
     - Tak. Czasu Drugiego Słońca - potwierdziła, patrząc ukradkiem, jakby nie spodziewała się, że może wiedzieć na ten temat cokolwiek.
      Chciała go jeszcze o coś zapytać, gdy nagle na miejscu obok niego ktoś z impetem położył swój talerz. Porcelna zaskomlała cicho.
     - Flynn! - warknęła przybyszka, przerzucając długie nogi przez ławę. - Co znowu kombinujesz?!
    Kiedy siadała, jej czarne jak smoła włosy zafalowały. Cori przełknęła ślinę, wpatrując się w jej blade oblicze. 
     - O co ci znowu chodzi, kochanie? - uśmiechnął się do niej, bez powitania.
     - Od kiedy zająłeś się demoralizacją nowych uczniów, co? I NIE MÓW TAK DO MNIE!
     - Robimy razem projekt... - zaczął.
     - Zrobił ci coś? - dziewczyna obróciła się do Cori i przyjrzała jej uważnie. - Czego ci nagadał? Do czego zmusił?!
     - My tylko...
     - Flynn, ty pieprzony zwyrodnialcu! - szturchnęła go w ramię.
     - Ranisz mnie - mruknął, wsuwając sobie do ust kolejny kawałek mięsa. - To. Boli.
     Cori patrzyła na nich wyraźnie zdezorientowana.
     - Jesteś Riuuk Przecierająca Szlaki - powiedziała, a tamci spojrzeli na nią równocześnie. - Ja jestem...
      - Wiem - patrzyła na nią zimnymi, niebieskimi oczami. - Hunter. Corinne Hunter.

<Cori?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz